W Polsce, o ile mi wiadomo, jest zupełnie nieznany. Dla mnie był źrόdłem inspiracji i niedoścignionym wzorem.
Studs Terkel – historyk, dziennikarz i autor niezapomnianych wywiadόw ze „zwykłymi Amerykanami”, umarł wczoraj w Chicago. Miał 96 lat.
Był laureatem Pulitzera i niezliczonej ilości innych prestiżowych nagrόd. Przez blisko pόł wieku prowadził programy radiowe w Chicago.
Mόwiono że obok Wieży Searsa (najwyższy budynek w USA) i Al Capone, Studs Terkel był najważniejszą ikoną tego miasta.
Miał chrapliwy głos, silny akcent chicagowskiej ulicy i niepowtarzalne poczucie humoru.
Nie lubił samochodόw, nie używał e-maila i nieufnie odnosił się do nowoczesnych technologii. Nie rozstawał się jednak z reporterskim magnetofonem. Jeszcze ważniejsza niż magnetofon była niezachwiana wiara w to, że każdy bez wyjątku człowiek ma coś ważnego i ciekawego go powiedzenia.
Urodził się w robotniczej i niezbyt szczęśliwej żydowskiej rodzinie na nowojorskim Bronxie (jego matka, ktόra jak twierdził „o ile wogόle potrafiła kogolwiek kochaċ, z pewnością nie umiała tego okazywaċ” pochodziła z Białegostoku).
Choċ ukończył prawo i filzofię na prestiżowym Uniwersytecie Chicago, twierdził, że najważniejszą edukację odebrał przed rozpoczęciem studiόw, pracujac jako manager hotelu robotniczego w ubogiej dzielnicy miasta.
W ciągu siedemdziesięcioletniej kariery, przeprowadził setki wywiadόw z wielkimi nazwiskami -- począwszy od Bertranda Russela (NB nagrania z przemyśleniami słynnego brytyjskiego filozofa przez nieuwagę/awersję do technologii, o mały włos nie stracił) po ekonomistę Johna Kennetha Galbraitha i neurologa Olivera Sacksa, na Mahalii Jackson skończywszy (był wielkim miłośnikiem i popularyzatorem jazzu, bluesa i muzyki gospel).
Jego specjalnością byli jednak „zwykli Amerykanie” -- policjanci i skazańcy, byli murzyńscy niewolnicy i członkowie Ku Klux Klanu, robotnicy, pielęgniarki, nauczyciele.
To właśnie oni stali się bohaterami kilkunastu książek Terkela – opowieści „o tym jak ludzie zarabiają na życie i jakie mają w związku z tym odczucia” (podtytuł jednego ze zbiorόw reportaży), o tym co trzyma ich przy życiu i co daje im nadzieje (to temat mojej ukochanej książki „Hope Dies Last”).
„Przeciętny Amerykanin na dnie duszy ma zarόwno inteligencję jak i wrodzone poczucie humoru. Wszystko polega na tym, by wydobyċ je na powierzchnię” powiedział w jednym z wywiadόw. „Jeśli będą przekonani że ktoś ich słucha, będą opowiadaċ... Moją mocną stroną jest burzenie murόw.
"Najlepsze pytania są delikatne, a najdelikatniejszym ze wszystkich pytań jest: I co się wtedy stało?.
A co sie stanie teraz, kiedy juz nie bedzie komu takich delikatnych pytan zadawac?
Komentarze